sobota, 30 listopada 2013

Imagin cz. 26

- Dobra zaraz będę
Rozłączyłam się i nie wiedziałam za co mam się zabrać. Wzięłam dżinsy i ubrałam je na piżamę. Była już jesień,więc nikt pod kurtkę nie będzie mi zaglądał.
- Louis ubieraj się
- Co się stało?
- Diana jest w szpitalu
- Dobra Victoria uspokój się. Co jej jest?
- Nie wiem,ubieraj się- Louis podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach.
- Uspokój się,jak trochę zwolnisz to nic się nie stanie- Lou przytulił mnie.
Moje serce zaczęło spowalniać i wkrótce doszło do siebie.
- Już dobrze?
- Tak- odetchnęłam
- Już się ubieram i jedziemy. Co wy brałyście,że Diana jest w szpitalu?
- Niczego nie brałyśmy. Tylko rozmawiałyśmy
- Dobra chodź- chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą
Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w stronę centrum. Bałam się o Dianę,czułam jakby była moją przyjaciółką. A może jest? Ja tak ją traktuję.
Oliv i Vera były już na miejscu. Rozśmieszyło mnie to jak jedna osoba jest w szpitalu,a każdy do niej biegnie. To miłe i słodkie. Weszliśmy do sali,w której była Diana. Chciała nam coś powiedzieć,ale w tej chwili wszedł lekarz.
- Pani Diana?
- Tak
- Niestety musimy stwierdzić,że straciła pani dziecko
- Co? Jakie dziecko? - zapytał Harry
- Pańska narzeczona była w 2 miesiącu ciąży. W tym okresie bardzo dużo jest poronień.
- Wiedziałaś,że jesteś w ciąży?!
- Harry nie krzycz na nią,ona się bała - odpowiedziałam
- Ty też wiedziałaś? Kiedy miałem się o tym dowiedzieć? Może to nie moje dziecko?
- Harry nie zapędzaj się,znam Dianę ona nigdy,by takiego czegoś nie zrobiła- powiedziała Oliv
- Dobra,jest tu trochę tłoczno. Wyjdźmy i zostawmy Harr'ego i Dianę samych. Harry,niech tylko zobaczę,że na nią krzyczysz to wejdę tutaj i wtedy ja zacznę na ciebie krzyczeć - odparłam
- Dobra,pochamuję emocje
Wyszliśmy z sali i udaliśmy się do krzesełek na korytarzu. Była 00:00 w nocy.
- Chcesz kawę? - zapytał Lou
- Tak,możesz kupić
Lou poszedł po kawy do automatu i usiadł obok mnie.
- Proszę
- Dziękuję- położyłam swoją głowę na jego ramieniu
- Romantycznie - uśmiechnęłam się
- Lepiej tak niż,gdybyśmy się kłócili
Upiłam łyk kawy i poczułam,że moje powieki robią się ciężkie,zasnęłam.
Obudziłam się rano w domu? Obok mnie nie spał Louis,nie było go. Widocznie musiał mnie jakoś zawlec do samochodu i przywieść tutaj. Ubrałam moje mięciutkie kapcie i zeszłam do kuchni. Nikogo nie było. Na stole leżała mała karteczka
" Słoneczko przepraszam,że ci nie powiedziałem,ale pojechałem do pracy. Będę popołudniu.
                Kocham Cię Louis xx"
Od kiedy gang to praca? Podeszłam do lodówki i postanowiłam,że zrobię coś na obiad. Wzięłam telefon i postanowiłam zadzwonić do Louisa. Po trzech sygnałach,chłopak odebrał.
- Hej,miśku co chciałbyś na obiad?
- Cześć kiciu,chcesz mi zrobić coś na obiad?
- Tak
- Hm.....to może gyrosa? Tak proszę,zrób mi gyrosa
- Na prawdę? Masz tyle możliwości i chcesz gyrosa? No dobra,o której będziesz?
- Tak za 2 godziny
- Okey,wyrobię się jakoś. Dobra muszę kończyć pa
- Pa
Spojrzałam na zegarek była 13:00. Postanowiłam zadzwonić do Diany i zapytać jak się czuje.
- Hej słonko,i jak tam? - Harry na ciebie krzyczał?
- Hej,nie porozmawialiśmy i zrozumiał swoje błędy
- Kiedy wychodzisz?
- Prawdopodobnie jutro
- To dobrze. Jak się czujesz?
- Lepiej
- Przyjadę cię odwiedzić. Tylko zrobię Louis'owi obiad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz